Jak wygląda twarz statystycznego człowieka? Przeprowadzono kiedyś ciekawy eksperyment – zebrano wiele tysięcy zdjęć różnych ludzi, aby wyświetlać je niczym klatki filmu, z bardzo dużą częstotliwością. W miarę zwiększania szybkości przeskoków zanikała wyrazistość poszczególnych obrazów, a wyłaniał się zarys typowego Ziemianina… Czy była to twarz idealna?
Ciekawym mito-logicznie (uwaga – zapis celowy, bo to historia z mitologii i jednocześnie problem logiczny) zjawiskiem jest statek Tezeusza. Mieszkańcy Aten, chcąc upamiętnić swojego bohatera, utrzymywali jego żaglowiec w idealnym stanie. Gdy coś się psuło, naprawiali, zastępowali nową częścią… Po wielu latach takich renowacji pojawił się dylemat – czy to nadal jest jeszcze statek Tezeusza? Idąc tym tropem – jeżeli coraz więcej osób dokonuje operacji plastycznych, aby poprawić swój wygląd – czy wówczas to uśrednione oblicze to prawda czy marzenie?
Co mają wspólnego James Bond i Wielki Szu?
Twarz jest ważnym elementem komunikacji miedzy ludźmi. Wyraża ona, niczym transparent, emocje, które odczuwa każdy z nas. W zasadzie w sposób naturalny, odruchowy, jesteśmy w stanie rozpoznać z niej sześć podstawowych emocji: złość, strach, obrzydzenie, zaskoczenie, radość, smutek. Wszystko, co wyraża się zarumienieniem, wielkością źrenic, tikami, napięciem, uśmiechem, podniesionymi brwiami, ułożeniem ust i wieloma mimowolnymi odruchami. Oczywiście – jeżeli nie trafiliśmy na Jamesa Bonda lub Wielkiego Szu. Ci bowiem z pewnością ćwiczyli kontrolę swojej mimiki.
Chociaż, jak wypowiadał się jeden z analityków mowy ciała, równie wiele mówią ręce i nogi… I nawet Bond ze swoimi praktykami tu nie pomoże. Bo jak wiadomo z polskiej kinematografii – „mimika może być tylko twarzy”! A planowym ćwiczeniem odruchów kończyn, kręgosłupa, szyi czy szybkości bicia serca, to już mało kto się zajmuje… „Ma pan genialnego zwierzaka! Pierwszy raz bowiem widzę, aby pies grał w brydża!!! – Wcale nie jest taki genialny. Jak ma dobre karty, to merda ogonem…!!!” No tak – skoro nie można opanować wszystkich swoich bezwarunkowych odruchów, to lepiej je czasem zamaskować. Niczym pokerzyści, którzy chowają swoje ogony za czarnymi okularami. Ogony? – chciałem powiedzieć: źrenice…
Podtrzymanie kontaktu w czasie rozmowy to także m.in. obserwacja twarzy rozmówcy. Niektórzy czują dyskomfort, patrząc drugiemu w oczy. Wolą uciekać wzrokiem dookoła. To jednak powoduje rozdrażnienie słuchacza, który ma wrażenie zbywania, bycia na dalszym planie uważności. Na szczęście na ratunek przychodzą specjaliści mówiący – „Na twarzy formuje się trójkąt między brodą/ustami a nosem. Rozmawiając patrz w ten trójkąt. Unikniesz ciągłego kontaktu wzrokowego. Ale unikniesz także wrażenia rozproszenia i oddalenia od rozmówcy…”.
Gadzi mózg, czyli „podpowiedzi z tyłu głowy”
Wg Junga posiadamy cztery obszary naszego funkcjonowania, rozwoju. To z ich średniej zbudowana jest nasza osobowość. Po dwóch stronach można umieścić kobiecość i męskość (rozumiane jako dusza i duch…) Z tyłu – nasze lęki i obawy (cień). Z przodu – maski (persona), które zakładamy. Głównie po to, aby ukryć nasze braki, smutki i obawy. Im więcej słyszymy podpowiedzi z tyłu głowy (to nasz gadzi mózg doradza wybór najbezpieczniejszych automatycznych zachowań, unikania ryzyka i wystawiania się na nieznane), tym chętniej wzbogacamy naszą kolekcję masek. Możemy wtedy na zawołanie być – specjalistami, mistrzami dowcipu, ludźmi zawsze radosnymi, luzakami, optymistami i kimkolwiek jeszcze byśmy nie chcieli się okazać…
Matka pyta córki – Kim byś chciała być w przyszłości? Córka na to – Sobą… Jung by zapytał – Którą maskę chcesz założyć? I usłyszałby odpowiedź – Najchętniej żadnej… Pewnie w praktyce się nie da – presja społeczna skutecznie nas przycina do ogólnie przyjętych schematów. A jednak tęsknota, aby móc być sobą tkwi chyba w każdym. Tęsknota, aby w łatwy sposób można było okazywać swoją twarz.
Czego się boimy?
Boimy się pomyłek. Nie chcemy, aby drugi człowiek pomyślał, że jesteśmy niezdarni, nie umiemy, nie nadajemy się. Od dziecka ćwiczymy mięśnie rąk, aby w razie popełnienia błędu szybko je podnieść i powiedzieć: To jego wina! To pozwala zachować wrażenie bycia specjalistą (choć – co ciekawe – utrudnia później ostateczne wzięcie odpowiedzialności i przyznanie się do grzechu).
Boimy się wygłupić. Bo wyśmianie bynajmniej nie należy do przyjemnych reakcji. Tym bardziej można się o tym przekonać w dzisiejszych czasach, gdy w internecie dominuje trolling, bullying, stalking i hejt. Z tego też powodu wirtualny świat jest jednocześnie pełen masek na starannie wyselekcjonowanych zdjęciach. Taki cyfrowy face-lifting.
Boimy się utraty poważania ze strony osób, na których nam zależy. Chcemy, aby widzieli w nas ludzi, na których można polegać. Wartych utrzymywania znajomości, spędzania wspólnego czasu. Chcemy być postrzegani, jako należący do grupy. A także znający świat i ludzi. Mający wśród reszty znaczący autorytet. Chcemy, by widzieli nas takimi, jakimi byśmy chcieli być widziani.
Ktoś, kto chce być liderem – sportowym, zawodowym, wojskowym, prywatnym – zdaje sobie sprawę z tej tęsknoty. Ale wie też doskonale, że nie można żyć życiem bezbłędnym, idealnym.
Jaki powinien być dobry lider?
W naszej naturze jest popełnianie błędów. Od urodzenia nieustannie uczymy się świata. Doświadczamy, specjalizujemy się, rozwijamy się. A i tak tuż przed śmiercią w większości dyscyplin będziemy laikami. Codziennie stajemy przed szansą uczenia się nowych sytuacji, czego wyznacznikiem jest liczba nam samym znanych potknięć, powtórek, zaskoczeń i niezadowolenia z ostatecznych efektów działań. Osiągnięcie pełnej kontroli i doskonałości byłoby codziennym funkcjonowaniem w rutynie i całkowitej nudzie.
Ktoś, kto chce być liderem, pozwala na te pomyłki. I robi to w taki sposób, aby ów winowajca, pechowiec, nieudacznik – cóż: to każdy z nas – mógł je popełniać w atmosferze wsparcia, zaufania i akceptacji. Najlepiej czujemy się z naszym naturalnym, obecnym JA. I dobry lider jej właśnie poszukuje – tej prawdziwej osoby, która nie potrzebuje już zakładać masek. On nie potrzebuje marionetek. On pragnie spotkać Człowieka.
Lider pozwala drugiemu zachować twarz... Każdemu jego własną i w każdej sytuacji!
A dzięki takiej postawie sam pozwala na poznanie swojego prawdziwego oblicza.
To jak? – już wiesz, jak rozpoznać w tłumie tego, za kim warto podążać?
Pytania:
- Kiedy ostatni raz przyglądałeś się swojej twarzy? Kiedy z podziwem? Co można z niej wyczytać?
- Czym dla Ciebie jest zachowanie twarzy?
- W jakich sytuacjach starasz się być kimś innym, niż czujesz, że jesteś?
- Przypomnij sobie sytuacje, w których udawałeś kogoś innego – co było powodem założenia "maski"? Co by się stało, gdyby świat poznał Twoją prawdziwą twarz?
- Jak dbasz o to, aby ludzie z Twojego otoczenia mogli być przy Tobie naturalni? Jakie Twoje zachowania pozwalają im odczuć Twoje wsparcie?
- Przypomnij sobie sytuację, gdy ktoś w Twoim otoczeniu został przez Ciebie poniżony. Jak mógłbyś zachować się inaczej, aby osoba mogła wybrnąć z twarzą z trudnej dla siebie sytuacji?